Słabo znam siebie
Dość słabo znam samego siebie. Czuje się zupełnie bezradny próbując przewidzieć swoją reakcje na jutrzejsze ogłoszenie wyników prac komisji rozpatrującej projekty z programu ?Zostań w Polsce swoim Szefem?. (ale gładkie zdania, powinno być: nie wiem, kurwa, czy nie zdębieje na wieść, że przyznali kasę, i nie wiem, czy nie zapłacze, kiedy się dowiem, że nie ma fajerwerków.) Jeśli mój biznes plan zostanie doceniony i będę wśród 22 osób, którym przyznana zostanie dotacja ? na pewno poczuje zadowolenie. Ale jeśli nie? Czy wielkie będzie moje rozczarowanie? Przecież zdaje sobie sporawe, że pojęcia o biznesie nie mam żadnego, że pomysł na firmę fotograficzną wymyślony był na poczekaniu, naprędce, na potrzeby projektu, nigdy wcześniej poważnie o tym nie myślałem, wiem, że nie zawarłem tam zbyt wielu prawdziwych i istotnych danych ? raczej improwizowałem i pisałem, by napisać; starałem się stworzyć przekonywujący dokument, napisać dobry tekst. Jednak było to moje pierwsze literackie doświadczenie jeśli chodzi o gatunek – biznesplan. Ale czy inni postąpili lepiej? Czy inne pomysły i inne biznes plany są aż tak profesjonalnie i rzetelnie napisane? Czy do tego stopnia, że zostanie odrzucony, będzie zdyskwalifikowany?
Zdecydowałem się na pobyt w Anglii ? tu chce pozapieprzać i odłożyć trochę kasy, mam swoje małe potrzeby, chcę mieć flote na pierwsze miesiące życia z Tobą, kiedy wrócę. Czy jeśli mnie wybiorą nie przeszkodzi mi to w realizacji tych planów? Co bardziej cenie: możliwość pracy tu w Bournemouth i perspektywę powrotu z gotówka czy powrót niebawem i wejście w kompletnie nieznane arkany biznesu bez przygotowania i bez oszczędności wystarczających? Czy w razie czego jestem gotowy zabrać się za te fotografie, czy jestem ? co za tym może pójść ? gotowy znieść świadomość, w razie porażki, że nie jestem ani stworzony do biznesu, ani wyposażony w niezbędne zdolności, ani nie posiadam wystarczającej wiedzy? Może lepiej się tego nie dowiedzieć, nie dostać dotacji i dalej pracować tu by zacząć po woli szukać etatu tam… Ale przecież wiem, że dałbym rade – a jaka radość czerpałbym przypuszczalnie z pracy z aparatem!
I kwestia prestiżu. Że sam, że biznes włąsny, że na swoim, że sam sobie pan i władca ? że profesjonalizm. Mniejszy lub większy, ale być musi. Ze rzemiosło! Że sztuka! No chciałbym dostać te szanse, nie chciałbym? Inna rzecz: prawdopodobnie dotacja zmusiła by mnie, a może lepiej ? przyspieszyłaby mój powrót, co znaczyłoby nasze ponowne życie razem, a to chyba czynnik decydujący. Wiec będę zawiedziony srogo… Ale będę musiał sobie z tym szybko poradzić! Praca rower życie ? trzeba będzie zachowywać się jak gdyby nigdy nic, żyć dalej, działać i cierpliwie czekać na kolejny rzeczywisty juz przełom. Pić z żalu nie zacznę, bo nigdy nie piłem z żalu czy bezradności, raczej by celebrować i przekraczać kolejne granicę, piłem, bo taki styl życia prowadziłem, bo to było do pewnego czasu ciekawe i piękne; teraz prowadzę inny, mam nadzieje, że tak zostanie, teraz picie jest już inne, teraz go nie ma, ale jak się pojawi, nie będzie nigdy takie samo, musi być dojrzalsze, nie ma siły, ale tyle juz o piciu…
Dodam tylko, że chciałbym żebyś zrozumiała i uwierzyła mi, że ja nie chce powrotu do poprzedniego życia, ale nie chce postrzegany być jako niepełnosprawny, jako ktoś, kto sobie nie poradzi, jeśli zdecyduje się żyć jak inni i pić ? oczywiście nieporównywalnie rzadziej i ostrożniej – jak inni. Dam rade! Z dotacją czy bez. O, i w tym kontekście kwestia dotacji blednie, czy staje się wyraźniejsza? Bo jeśli dostane, pewność siebie moja wzrośnie, co może prowadzić wzrostu powagi i szacunku do siebie, łatwiej odmawiać, ale też do lekceważenia zagrożenia, bo będę już taki ważny i z pieniędzmi, wybrany…. Nic tylko celebrować.
Bez dotacji posiedzę tu rok i zarobię wystarczająco dużo kasy, żeby odpocząć z Tobą w Wawie i zabrać się za szukanie jakiegoś zajęcia. Bez pośpiechu. Prawo jazdy, samochód, jakieś małe wakacje. Z dotacja będę o czterdzieści koła bardziej zamożniejszy juz teraz (no, poczekajmy, nawet jak przyznają, jeszcze nic nie wiadomo, tsunami, wstrząsy, padaczki itd itp ? trzeba się wstrzymać do momentu, jak przeleją kase na konto, a nawet dłużej, kolejny rok, kiedy firma utrzyma się na rynku i nie trzeba będzie kasy zwracać). Z dotacją uznam, że jakieś szczęście mnie spotkało. Ze jakieś zasługi zostały docenione. Ale czy na pewno szczęście? Czy zasłużyłem? czy mam prawo brać te pieniądze, skoro do końca nie jestem przekonany do samego biznesu, nie wiem, czy chce zmieniać swoje życie w ten sposób, czy chce zarabiać na obsłudze wesel i spotkań biznesowych (te ostatnie jakoś mnie bardziej kręcą ? pieniądze, nowoczesność, inny świat, nie przaśność wielskość polskość, która objawiała się będzie na ślubach).
Datacja doda mi sił wiary i nadziei ? da kopa, pozwoli wyzwolić się mentalnie z tego kieratu tu opiekuńczego wyspiarskiego. Ale czy nie przewróci mi w głowie? Czy nie pomyśle, że oto mi kasza manna z nieba i przestanę się starać? Chuj wie?
W przypadku nie przyznania, szybko zapomnę. Jeżeli przyznają, czy wiele się zmieni? Czy na stałe? Czy na zawsze? Czy będzie to krok milowy w moim życiu, przełom? A jak nie przyznają to czy jestem w stanie takiego kroku dokonać a przynajmniej go sobie wyobrazić i zacząć nad nim pracować ? sam, z siebie, na własny koszt?
Czekam na to a nie wiem czy powinienem czekać i nawet nie wiem czy bardzo czekam czy nie bardzo czekam. Dałaś znać, że wyniki będą przed czwartą, toż to mnie nie będzie już na sofie, raczej już w pracy, może i lepiej.
Więc zostały dwie trzy godziny i nadal nie wiem jak zareaguje, co znaczy, że nie znam dobrze siebie. Ale raczej spokojnie, spokojnie.
Jak na razie humor mi dopisuje, latam po chacie, gwiżdże, podśpiewuje, szykuje się teraz do wyjścia, przebieranko eksperymentalne lekko, podjadłem, podjem jeszcze (nie za dużo, żeby się nie porzygać na rowerze).
O, i tyle w tym temacie, teraz życie toczy się dalej, a ja pedałuję do roboty, w końcu to jest teraz najważniejsze. Ale kto by nie chciał dostać tej kasy? ?
Więc, co o tym myślisz?