Brak tytułu

Tak w skrócie, co mi Ciebie od czasu do czasu przypomina. Od razu z miejsca nieubłaganie momentalnie i ot tak, stajesz mi przed oczami i przecierasz je stupięciedzisęcioprocentowym spirytusem, po czym malujesz lakierem do paznokci, i jeszcze farbą olejną, i jeszcze smołą, kiedy przypadkiem widzę: dzieci, mrówki, węże, budy, mosty, samochody, szyby, stoły, drzewa, materace, komputery, łyżki, serwisy internetowe, próby na papierze portretowe, gołębie, wieszaki, róże, litery, słońce, kubki, prognozę pogody, na polach szkody, członków rodziny, zapowiedź) czyjeś urodziny), miasta wsie i miasteczka, a nawet metropolie (te widuje szczególnie często), wiosnę, czosnek, herbatę, dywany, powietrze, gonty, fronty, bajki, światła, czereśnie, i jeszcze jak widzę coś we śnie, jak śnię o nogach, o dniach letnich, o ludziach z Pragi, o tym jak spałem nagi, jak było gorąca, i jak było zimno i byłem sam, jak ten cham, ja chodziłem o piwo, i jak wracałem do Ciebie o dziwo, jak widze wróble i farbą na listewce, jak myślę o Izie o Kasi i Ewce, widzę Ciebie kiedy jestem spokojny, czasem jak mnie coś zaskoczy widzę Ciebie szczególnie, idącą leżącą śpiącą jedzącą kanapulce, widzę Cię jak prowadzę i mam wciskać hamulce, widzę jak nic nie widzę, widzę jak jak wiem że mam prawo oraz jak się wstydzę. Widzę cię w wiadomościach, w radiu, w różnych swoim skłonnościach, widzę Cię jak pije, jak się (rzadko, ale zawsze) myję, jak odpędzam muchę, jak w rozmowie walę skruchę, widzę ja pisze, jak wsłuchuje się w ciszę, jak nie ręczę za siebie widzę Cie wyraziście, jak wraca rozsądek, widzę Cię uroczyście, jak idę do sklepu, jadę na rowerze, jak się się śmieję siarczyście, jak kłamię, jak komuś w końcu wierzę, jak widzę kościoły, pola, asfalt, fałsz ludzki, obłudę, inne potwory, widzę Cię dniami i nocami i wszystko co między nimi także wypełnia mi widok Ciebie. Widzę cię chodzącą po ziemi, widzę Cię w piwnicy, na balkonie, u siebie, u obcych, te są najdolegliwsze, ale widzę Cie jeszcze jak podnosisz liście, jak długimi palcyma rozpłatujesz zieleninę, jak jesz kanapki, układasz chabaninę, jak ciekawie się pytasz, jak milkniesz, jak mówisz, jak znikasz, widzę Cię uśmiechniętą, opisuj mącą na maile, zajętą, kłamiącą i chcącą dobrze, widzę Cie jak płynę po Pilicy, jak miałem płynąc po Bobrze (czy może Wieprzu) widzę Cię jak dosypujesz soli, jak żałujesz pieprzu, jak wlewasz dużo wody, jak kupujesz słodycze, czasem dla mnie, bez mojej zgody, więc dla siebie, bo lubisz, widzę Cie jak temu zaprzeczasz, i jak się tym chlubisz, widzę jak patrzysz w TV i jak zmywasz gary, widzę jak nade mną leżysz i odprawiasz czary, ja spisz i jak dogorewasz, jak krzyczysz i jak ochlipujesz już cicho, widzę, ale nie wiem o co camone, takie licho, cicho, widzę że jeszcze dużo do końca kartki?..widzę jak mi odpisujesz i całkiem niewdzięcznie nie robisz tego, widzę jak na trzepaku, jak ulicą, jak klatką, jak w domu, ogrodzie, jak jesteś syta, jak na małym głodzie, widzę jak o mnie myślisz i jak zupełnie nie, jak zbierasz truskawki i jak coś, nie wiem, chuj wie, widzę jak jedziesz dumnie, i widzę jak masz niepewności, widzę jak się boję i widzę jak przepełniają mnie dumności, widzę w dużym pokoju, na trawie, w Głowaczowie, często widzę w tramwaju, widzę na wczasach, widzę prywatnie, ja znajdujesz prace, jak się martwisz, jak oddychać, jak Cię łapią kace, jak ogólnie dobrze i jak całkiem źle, jakoś tak coraz częściej widzę Cię?.

0Shares