Japoński wstrząs a ja.
W marcu 2011 roku, cztery dni po trzęsieniu ziemi i uderzeniu tsunami w północno-wschodniej Japonii, morze wyrzuciło na brzeg dwa tysiące ciał. Żywioł, który zebrał makabryczne żniwo, wciąż kładzie się cieniem nad wyspiarskim krajem. Jednak Japończycy niepoddają się i nieustannie, krok po kroku, odbudowują swoją zdewastowaną ojczyznę. Najsilniejsze od stu czterdziestu lat trzęsienie ziemi w Japonii przesunęło oś Ziemi o co najmniej dziesięć centymetrów.
W sobotę włoscy naukowcy z Narodowego Instytutu Geofizyki i Wulkanologii donieśli, że najsilniejsze od lat trzęsienie ziemi w Japonii przesunęło oś Ziemi o conajmniej dziesięć centymetrów. Specjaliści z NASA dodali, że skróciło ono także dzień o prawie dwie mikrosekundy. Trzęsienie ziemi prawdopodobnie przesunęło też największą wyspę Japonii o ponad dwa metry. Objęło ono obszar o długości czterystu kilometrów i szerokości sto sześćdziesiąt, a płyty tektoniczne obniżyły się oponad osiemnaście metrów.
Jaki na moje życie ma wpływ przesunięcie osi ziemi o co najmniej dziesięć centymetrów? Podejrzewam, że nie banalny, bo choć prowadzę się wzorowo od tygodni, to jednak krok dalej mam nieco chwiejny.
Poza tym, jeżeli piękna Japonia przesunęła się o dwa centymetry, jeśli w ogóle się przesunęła o dwa centymetry, to się też o dwa centymetry przesunęła względem Nadwiślańskiego, względem naszego jeszcze piękniejszego kraju, w którym pociągi może i jeżdżą wolniej i jakoś dziwnie się spektakularnie zderzają, ale małpy u nas zdolniejsze niż te japońskie przemarźnięte niedomyte Makaki, wyspę mamy tylko wprawdzie jedną, ale za to palimy węglem a nie ryzykujemy jakimś radioaktywnym gównem. A jeżeli Japonia urocza przesunęła się w stosunku do nas o dwa centymetry, to ja to jakoś osobiście musiałem odczuć, jakoś to mnie dotknąć musiało, nie takie rzeczy mnie dotykają, niektóre marne milimetry mnie odurzają na tygodnie.
I jeszcze ta zeszłoroczna trzęsiawka skróciła podobno dzień o całe dwiemikrosekundy. Czyż nie dało się tego nie zauważyć na pierwszy rzut oka!? To dlatego całe lato, cała jesień, i pół zimy tak mi śmignęło, że cały czas tkwię w czerwcu tamtego roku i jakoś się nie mogę odnaleźć w tym dwa tysiące dwunastym. Nie jestem orłem z matematyki, ale te dwie mikrosekundy dziennie mogą w sumie parę miesięcy z życia wrażliwego na upływ czasu i liczne straty człowieka zabrać! I zabrały. A oś przesunięta zmusiła do zapuszczenia brody!
W dodatku te dziewięć stopni wskali Richtera spowodowały, że mi się bani zatrzęsło i odwróciło. Z ćmy barowej, abnegata i ignoranta zacząłem się metamorfozić w motyla kolorowego, uskrzydlonego ciekawego świata i doceniającego te parę dni życia, jaki mi zostały, jako że jeszcze uzyskałem świadomość efemeryczności mego owadziego żywota, co skłoniło mnie do refleksji, żeby może zacząć z klasą zapylać i upiększać świat, a nie po nocach w zadymionych piwnicznych wnętrzach kręcić się wokół iluzorycznych światełek.
Nie dość, że w wyniku dziewięciu stopni zapuściłem w końcu brodę a nawet wąs, to jeszcze obciąłem włosy i zadałem sobie piling kawitacyjny; poza tym w konsekwencji wstrząsów wtórnych zmieniły mi się gusta co do sposobu ubieranie się, noszenia. Jak do tej pory od lat zadowolony byłem z przesyłanych zzaoceannego mocarstwa taniego barachła marki Old Navy, kochałam i nie zmieniałem niezależnie od pory roku czy okazji żółtych bucików, jakie noszą amerykańscy pracownicy budowlani i ci ze stacji benzynowych, bluzy z kapturem, sweterki, dżinsy zwyczajne mi wystarczały a nawet cieszyły, o tyle teraz zmiana! Już mnie duma nie rozpiera kiedy na podkoszulek z wizerunkiem Hendrixa narzucam bluzę Brooklyn 74 PHYS.DEPT. Już żółte buciki w kąt rzucone i tylko do lasu, na łąkę, na ryby (na które nie jeżdżę) i na grzyby (na które nie chodzę),na polowanie (na których nie bywam), z kąta wyciągam i zakładam.
Teraz jak już gdzieś wyjść od święta (bo musze się przyznać, że kontakty zeświatem zewnętrznym ograniczam do minimum, na przestwór niechlujny wyjeżdżam tylko jeśli muszę, tylko rowerem i nie mam kontaktu z nikim i niczym, mknę z wiatrem we włosach i słońcem na okularze Ray Ban 4171), jak już musze wyjść do teatru to konieczniew gajerze Loro Piany, jak do kina, na wernisaż czy odczyt naukowy, to staram się zadać szyku inaczej. Kiedy przez chwile uwolniony od wcale przyjemnego schorzenia ?Dementia praecox? wyłaniam się do ludzi, to wtedy z obszernej szafy zaanektowanej po starym, żeby założyć coś na siebie wybieram z ostatniej kolekcji Alexander Wang, być może coś Miu Miu, ostatecznie Chanel Vintage lub Jil Sander. Żółte buciki na co dzień zastępuje czymś od Bottegi Venety albo Christiana Louboutin, ewentualnie Salvatore Ferragamo. Skąd te rarytasy mam? Zachowam w tajemnicy. Wszakże człowiek bez tajemnic to nie człowiek.
Nawet z tym rowerem nie wychodzę już w porwanych sztruksach obciętych tępymi nożyczkami do pół kolana. Teraz zakładam coś wygrzebanego w salonie Onitsuka Tiger czy UGG Australia.
I pomyśleć, że wszystkie zmiany spowodowane rozedrganiem zeszłorocznym po drugiej stronie półkuli.
Strach pomyśleć,co się stanie, jak pod nami jakaś płyta się przemieści. I żeby tylko zieloni nie zablokowali budowy elektrowni atomowych w nadwiślańskim. Bo myślę że to promieniowanie też nie jest bez znaczenia?.
Więc, co o tym myślisz?