nie ma tego złego, co by na jeszcze gorsze

Kawa, herbata, woda. Tak wygląda teraz moje picie. Kawa zbożowa, ze słodzikiem i mlekiem. Herbata tania, pewnie jakaś Saga, słaba, bez cukru, bez słodzika. Gorzka. Woda, czasem Żywiec, czasem Cisowianka, inna, niegazowana. Czasem zwykła przegotowana. Ciepła, letnia, zimna, jak leci.

Na pierwsze śniadanie zupa mleczna. Zawsze z płatkami owsianymi. Zawsze. Marzą się jakieś musli suszonymi owocami i orzechami. Nie mogę orzechów. Oficjalnie. I się nie zakupi, należy teraz żyć jak mnich.  Nie mogę słodkości z kremem bardzo słodkich ciast tortów. A pożarłem dwa czy trzy na ostatnim castingu. W dodatku wypiłem dwie kawy, co jest karygodne. Słabe bo słabe, ale kawy nie mogę. Zakazana. Ale ale.

Przecież ja te ostre zapalenia trzustki to już przechodziłem nie raz… Nie raz jeść ani nic pić nie mogłem, brzuch napierdalał, zwijałem się i cierpiałem dnie noce nieprzespane przesłuchane radiowo. I jakoś, po dwóch trzech dniach dochodziłem do siebie. Po cały dniu i całej nocy rzyganka i ścisłej diety o jakiejś trzeciej czwartej nad ranem wypić kilka łyków gorącej wody przygotowanej ze słodzikiem. I leżałem se. I jeszcze cały dzień na gorącej tej wodzie. Bez jedzonka. Bez picia niczego innego. I dopiero na trzeci dzień herbata dla tego przykładu. I czwartego dnia jakaś słaba jejecnica (teraz wiem, błąd, jajecznica tłusta nie, żółtka na początku nie, teraz wiem więcej, nie ma tego złego!).

Tym razem był szpital  i tam ścisła dieta, i tam dużo leków, dużo za dużo leków, przeróżnych, jako farmaceuta amator z wiedzą profesjonalisty listę leków układałem sobie w szpitalu sam i dawkowanie też. I teraz dużo wiem, wszyscy (w przeciwieństwie do razów poprzednich, mocne bóle brzucha miewam od jakiegoś siedemnastego roku życia, ale pozostawały one moją gorzką tajemnicą) wszyscy teraz wiedzą, jak to ze mną jest, jak to z moim zdrowiem jest. Wcześniej ludzie wiedzieli tylko o odchyłach psychicznych. Teraz wiedza społeczeństwa rozszerzyła się też o te aspekty somatyczne.

Na grzybach wypaliłem trzy szlugi. Cieniasy, mentolowe, ale szluga to szluga. Też niby nie służy, ale zachciało się. Potem się odechciało i nawet częstowany, nie zapaliłem. Chociaż potem wiara poszła na piwo i ja poszedłem z nimi. I oni wódeczka, piweczko, a ja Ice Tea. Ale jeszcze jedna szludżka poszła. Wiec co? Nic… Na grzybach bił komar. Samych kozaków prawdziwków i innych zabrakło. To znaczy znalazło się kilka, ale to jakby nic. A komar bił morderczo. Padało, choć nikt nie zapowiadał, choć wszystko na to wskazywało, znaczy chmury i zaciemnienie. Chłodno. Zjadłem cztery owady. Dwie bułki z wędlina i pomidorem. Piłem wodę lekko gazowaną. Uciekliśmy.

A teraz chodzę w upalę. Zakładam śnieżno białą bawełnianą lekką bluzkę. Zwiewną, luźną, letnią. Mam ją od lat. Nigdy nie włożyłem. Musiałem dojrzeć. Musiałem umrzeć po trzykroć, żeby nabrać dystansu. Teraz kroczę po białych do słońca opustoszałych z ludzi skwarem ulicach osiedlowych. Krótkie spodenki dżinsowe. Czerwone szelki wiszące zwisające. Porwane trampki. Okular ciemny uszkodzony. I dobrze mi, choć jestem chudy. Za chudy. Jednak druh Łołczan twierdzi, że teraz facet extra slim jest w modzie. Dobrze więc się złożyło?

Idę do M1. Idę przez łąki i pola. Co między blokami. Zdziczałe  duszne wonie głęboko zielonego kwitnącego zielska. Doceniam to. Te zapachy. Cieszę się ciepłem. I że mogę iść. I że jest po co. I z czym. I dlaczego dwa miesiące chodziłem inaczej? Za czym innym, inny? Dlaczego nie zrobiłem tego co chciałem i powinienem? Teraz chodzę i jest mi dobrze i doceniam to. Dlaczego nie doceniałem wtedy? Nie spróbowałem, nie pomyślałem, nie zatrzymałem się, zero refleksji. Ciąg. Przecież podobne lekcje odrabiałem setki razy w przeszłości. I tysiące razy doceniałem po okresach totalnej ignorancji. I cieszyłem się po miesiącach udręki i łatwej taniej rozrywki, bez głębszego sensu, bez drugiego dna, na samym dnie.

A teraz zostaje cieszyć się z rzeczy małych. Cieszyć się przekornie, ale nie wulgarnie. Cieszyć się trochę perwersyjnie, ale nie do końca, nie do końca. To szczere i prawdziwe uczucie. Spokoju i satysfakcji.

Dziewczyna. Praca. Zagranica. Pieniądze.

0Shares