Jest tu jeszcze ten Piwowarczyk? – Nie Aniu, już nie ma.
– Proszę szanownych sióstr. Czy ja mógłbym serdecznie prosić o niewymawialnie, nie wspominanie nazw żadnych napojów alkoholowych? Właśnie po raz kolejny przesadziłem i cierpię katusze, chcę teraz wyprzeć tą substancje z moich myśli, z mojego życia. Mogę? Kiedy słyszę Pan Wódecki, Joanna Winnicka czy wspomniany właśnie Piwowarczyk, skręca mnie. Jeśli to nie jest niegrzeczne, to jest to nadużycie. Mam swoje prawa. Chociażby prawa pacjenta.
Jakie proste jest łóżko. Jak sympatycznie może być przedstawione. Niby każdy wie. Ale patrząc ciągle na te piktogramy, leżąc na korytarzu, i patrząc, to na łóżko, na ścianie, na małej tabliczce, to że strzałka wskazująca kierunek, to że łazienka, człowiek jednak się dziwi, że można tak prosto, trafnie, ładnie.
Szpital.
Dziadek i jak tu o niego dbają. Marynarz twierdzi, że posmarowali ordynatorowi. Ten proceder jeszcze trwa? Jeszcze się płaci, żeby opieka była właściwa? Marynarz twierdzi, że oczywiście. On nie smarował, bo czasem z ordynatorem griluje. Wiec nie musiał. Inaczej posmarowałby. Chociaż nie potrzebuje żadnej opieki. Leży sobie tylko i czeka. Właściwie rzadko leży. Więcej łazi, więcej na zewnątrz, więcej gada. Z niezliczonymi znajomymi. Aż przestałem mu wierzyć, że marynarz. Opowiadał mi dużo (na papierosie, jeszcze nie wiedziałem, że nie powinienem palić) jak to dwadzieścia lat pływał pod amerykańska banderą. Zwiedził cały świat. Na transportowcach pływał. Cały świat, głównie jednak ameryki i tamte rejony. Ale ja przestałem mu wierzyć, bo żeby zdobyć tyle znajomości wśród pacjentów, personelu medycznego i tego technicznego, wśród ochrony i gości, żeby mieć tyle znajomości, trzeba latami je zdobywać.
Marynarz nie leży i czeka tylko na badania. Ordynator obiecał mu, że zbada go od stóp do głów.
Dziadkiem rodzina się tez nielicho opiekuje! Dwadzieścia cztery na dobę siedzą. A mój? Jak tu leżał, na tym samym oddziale, może na tej samej sali, choć z tego co pamiętam, było to dalej, bardziej w głąb, za dyżurką, nasz, mój dziadek, sam, całkiem sam, z tego co wiem, sam, odwiedziłem go dwa, trzy razy, ale co to jest, co to jest w porównaniu z tym dziadkiem, wokół którego biegają non stop, grupami, pokoleniami.
To co najdziwniejsze, to to, że ja, choć zgłosiłem się trzeźwy, znaczy zero we krwi, to jednak leżąc tu, cały czas trzeźwieje! Z dnia na dzień trzeźwiejszy. Bo oto zmienia się moja percepcja. Mocno się zmienia. Inaczej co dzień wszystko postrzegam. I jakie figle płata. Wnoszę to po tym, że taka na przykład sala codziennie wygląda inaczej. I nie tylko o sam wygląd chodzi. Sala się na przykład przemieszcza. Mobilna jest. Oddala się to przybliża do i od centrum tego piekła, od dyżurki. I co dzień dalej. I te kolory. I kolejność łóżek, pacjentów. Jakieś zmiany zachodzą, choć przecież nie zachodzą. Konfiguracje.
Komunie świętą przyjmuję z głodu.
Notuje, co powiedzieć na obchodzie: w nocy suchy kaszel, zgaga (choć nie jem? Bo przecież na głodówce…) ból brzucha coraz mniejszy (większego trudno sobie wyobrazić, w końcu to ostre zapalenie trzustki, OZT, nie takie hop siup, na to się umiera) bezsenność, może jakieś przeziębienie, bo w nocy całe plecy napierdalają. Lekarz szybko znajduje rozwiązanie: niech pan się w dzień wykaszle, zgaga? A tak, normalne, kwasy się wydzielają, bezsenność? Odstawienie alkoholu panie, nic nie poradzę…
Dziadek jest głuchy więc te chmary ludzi go odwiedzających są rozkrzyczane. Milczą tylko wtedy, kiedy dziadek stara się coś powiedzieć. Bredzi niezrozumiale. Bredzi rzadko. Zazwyczaj śpi. Ale jak już są grupa, dziadek jakby ożywia się – wtedy bredzi. Ale najwięcej to oni krzyczą. Opowiadają mu. Jak to Krzysio chce na traktor. Jak to Jadzia doi krowę. Jak to mięta przekwitła.
Po kleikach sraczka. Ale to zawsze jakieś jedzenie. Na głodówce jadłem bułki z pasztetem a czasem wyrwałem się do lokalu restauracyjnego na dole na kapuśniak czy łazanki. Potrawy mi zabronione, nawet jak już zacznę jeść.
Zadzwonił telefon. Leżał na półce nade mną. Odebrałem. Ktoś z Nowego Jorku do Zdzisia. Jednak nie łgał luj.
Więc, co o tym myślisz?