„- Witam z entuzjazmem każde odchylenie, które ludzkość uważa za normę!” – Wieniedikt Jerofiejew
Napisze zaraz do matki: „to co, Grażyna, wypadało by, żebym kolejny tekst na blogu, który jest dla mnie dziennikiem jakby intymnym, zaczął od słów – stałem się właśnie synem obywatelki USA. Co Ty na to?”
Nie czekając na odpowiedź, a nawet nie czekając na siebie piszącego do matki, zaczynam tu w ten deseń: stałem się właśnie synem obywatelki USA. Wczoraj. Dziś obudziłem się jako dziecko Amerykanki.
Co ja z tym zrobię? Czy coś to zmienia? Jako że byłoby co zmieniać… Jest teraz tak jak jest, wypadałoby więc, żeby jakieś zmiany nastąpiły.
Od dwóch tygodni budzę się więc jako syn obywatelki, i nic. Nic? Jakby nic. Jeżdżę. Warszawa. Poznań. Wrocław. Będę jeździł: raczej wyspa. Gdzie? A mam opcje. Mam możliwości. Wiedziałem, że to pytanie padnie podczas rozmowy. Kiedy to pytanie padło podczas rozmowy, powiedziałem, że wiedziałem, że to pytanie padnie podczas rozmowy. I dodałem, że dalej nie wiem, co odpowiedzieć. Czego nie powiedziałem, to to, że antycypując pytanie o lokalizacje, słyszałem swój wewnętrzny głos zapytany, którego pijaka bliżej chce mieszkać. Mam takich zgrabnych dwóch w Londynie. Mam jednego w Bournemouth. Mam w Gloucester. Bliski mi jeszcze z innych względów Bristol, bliskie mi Cheltenham. Bardzo bardzo bym w okolice Weymouth – tam to i tamto.
Wybór więc trudny oczywisty pod względem wektora alkoholowego pozostawał niedokonany. Postanowiłem spontanicznie podjąć tą brzemienną w skutki (z kim oto będę raz na jakiś czas spotykał się by podyskutować o kulturze, religii, kwestiach społecznych i sporcie) decyzje. Podczas rozmowy. Zapytany, miałem wskazać region, miasto, co za tym idzie, w myślach, człowieka. Ale z tym moim podejmowaniem decyzji… Z działaniem w ogóle. Czasem lubię wbrew sobie. Na przekór. Kierując się odruchem podszytym buntem, powiedziałem do tych Szkotów, bo oni byli ze Szkocji, ci ludzie, że chciałbym do Szkocji.
Zapytałem jaka tam pogoda. Czy cały czas pada? Nie pada. Czy jak nie pada, to jakoś specjalnie wiele? Nie wieje. Kłamią, pomyślałem, wiem przecież, że kłamią, że pada i wieje jak w kieleckim, ale skoro kłamią, to albo mają jakiś powód, albo nie mają, a ja, szalony przecież byłbym, gdybym o tych ich krętactwach, albo podejrzanych półprawdach, coś miał sądzić, albo nie sądzić. Szkocja!- zdecydowałem. I czekam.
Przed tą Warszawą, z której urodziła się Szkocja, był Poznań, a w nim hrabstwo Osage. A w nim – sierpień. A wszystko w Starym Browarze. Który zaraz przy hotelu. Więc jakoś tak akurat. A browarze jak to w browarze – poszliśmy do kina. Po kinie w browarze, jak to po kinie w browarze, usiedliśmy w LeTargu na przeciwka Piano baru i spożyliśmy.
Film podobał mi się, choć gdzieś w trzech czwartych przysnąłem. Film podobał mi się, bo wątki alkoholowe podane były subtelnie, ale z polotem, co po nieodległym traumatycznym Smarzowskim było nawet dobre. I smaczne.
Jako lekoman, alkoholik, nihilista, osoba aspołeczna, oportunista, choleryk chciwy i złośliwy, kolekcjoner nerwic i fobii, jako taki ja cieszyłem towarzystwem na ekranie. Zdjąłem buty i oglądałem film jak należy: spokojnie, uważnie, na wesoło.
Pół roku wcześniej byłem w Poznaniu na spotkaniu dotyczącym pracy w angielskich magazynach. Pojechałem jeszcze ze Świętokrzyskiej. Pociągi, autobusy, spacery. Rynek, wspomnienia, pustułki. Nie spagetti, a kotlet. Po rozwiązaniu testów dla imbecylów, których podejrzewam cztery piąte przybyłych nie rozwiązały prawidłowo, praca została mi zaoferowana. Do tej pory nie skorzystałem. A oni czasem dzwonią. I przypominają się.
W stolicy byłem i zaproponowano mi też inną robotę.
Jako że czasem mam trochę czasu, poszperałem w necie. Sprawdziłem co to za firmy. Na stronach tak angielskich, jak naszych. Wszedłem na fora. Zdecydowany bardziej na robotę w biznesie opiekuńczym, z ciekawością i niejaką obojętnością czytałem, co piszą ludzie o możliwości wyjazdu z Transline Group. Raczej odradzają, co mnie zachęcało. Trafiłem na kilka pozytywnych opinii, co mnie lekko zniechęciło. Kiedy padło w jednym poście okrągłe kuszące: „TE OSZUŚCI POLSKIE WRZODY OBYŚCIE WYZDYCHALI KMIOTY NĘDZNE!!!” – przekonałem się. Jadę.
Więc, co o tym myślisz?