Okazja czyni. Jak mawiają, okazja potrafi kogoś kimś uczynić. Być może okazja potrafi kogoś kimś uczynić nawet z niczego. Czyli z nikogo.
Często jest okazja do czegoś. Niektórzy nie potrzebują w ogóle okazji. Widocznie nie chcą by z nich kogoś uczyniła. Są, czym, lub kim chcą być. Nie potrzebują okazji, tak jak może i nie potrzebują świąt. Większość ludzi jakoś lubi święta. Jednak lubi. Nie tylko zapewne dlatego, że nie łażą wtedy do roboty. W końcu są wśród nas i tacy, którzy pracują z radością, a praca jest ich tak zwanym hobby. Choć trudno w to uwierzyć, trzeba przyznać. Są tacy, na pewno, choć spotkać ich trudno. Nie łatwo. Okazja, by ich spotkać w realnym życiu, raczej marna. Marna okazja.
Jak się przydaży okazja, to albo należy ją wykorzystać, albo nie. Nie wykorzystana okazaja może nigdy nie powtórzyć się. Z niewykorzystanej okazji niewykorzystane profity nigdy mogą się już nie pojawić. Nigdy potem. Ponownie. Co więcej, jak każde dziecko wie – niewykorzystana okazja może się wziąć i zemścić. Tak mają w szczególności piłkarze, którzy na okrągło marnują okazje, a te się później mszczą. Bo zmarnowana okazja jednej ze stron to nowiutka okazja dla strony drugiej. Tak jest w rywalizacji. To ma do siebie każda rywalizacja. To immamentna cecha każdej rywalizacji. Okazja dla jednego to pech dla drugiego. I odwrotnie. Jakieś nieszczęście dla jednej ze stron, to okazja dla strony drugiej.
Z okazjami wiążą się także wybory. Zdarzają się wybory złe i gorsze. Jak wybierzesz i jest lepiej to zwykłe szczęście jest, nie jakiś oksymoroniczny dobry wybór. Kiedy wybierasz i szczęście pomaga ci swój wybór nazwać trafnym, wtedy masz poczucie satysfakcji. Satysfakcji kojarzonej z następnym pojęciem tylko pozornie istniejącym w rzeczywistości (która notabene nieistnieje) – kontrolą nad swym losem.
Ludzie często biorą sprawy w swoje ręce. A niby w cudze mieli by brać? Nawet ci wierzący w Boga często biorą sprawy w swoje ręce. I dobrze robią, bo Bóg Bogiem a sprawy różnie mogą się potoczyć. Modlić się należy, rzeczy brać w swoje (nie cudze) ręce, i co? Czekać… Pozostaje tylko czekać. Zawsze pozostaje tylko czekać.
Ale na co? Na efekty? Owszem, zawsze są jakies efekty. Często uboczne. Przeróżne mogą być efekty uboczne. Poza tym, że są uboczne, mogą okazywać się całkiem pierwszoplanowe. Co więcej, niby poboczne, czasem mogą mocniej być pierwszorzędne, niż efekt właściwy, porządany na początku.
Efekt uboczny wiąże się ściśle z punktem widzenia. Który można mieć. Albo nie. A też mozna mieć inny. Różny.
Z różnymi punktami widzenia u nas jest różnie. Inne, różne punkty widzenia są raczej dopuszczalne, jeśli nie odbiegają od pewnego określonego punktu widzenia. Można mieć różne punkty widzenia. Jak różne poglądy. Ale lepiej się z tym nie wychylać. W Nadwiślańskim lepiej mieć punkt widzenia zbieżny. Z czym? A to różnie, zależy od punktu widzenia.
Jest tak, że najlepiej by było, żeby wszyscy się zgadzali. Co do swoich punktów widzenia. I w ogóle. Ale jeśli się nie zgadzają, a nie zgadzają się, to z puntem widzenia, z innym punktem widzenia, z różnym punktem widzenia, z różnymi punktami widzenia lepiej uważać.
Są oczywiście tacy, którzy jasno dają do zrozumienia, że innych, różnych punktów widzenia nie akceptują. Ale takich jest garstka. Tolerancyjna większość akceptuje. Tolerancyjna większość dopuszcza inne, różne punkty widzenia, ale doradza spokój, powściągliwość, nie „wychylanie się” z innymi różnymi punktami widzenia. Tylko promil ekstremistów promuje różne inne punkty widzenia. Ci wariaci walczą z wiatrakami a walka ich z góry skazana na porażkę. No bo jak można…
Więc, co o tym myślisz?