Nadwiślański Real
Litr Lobo na łeb
W ramach rutynowych działań związanych z nieprzestrzeganych przez Polskę surowych norm, Rosja zakazała importu jabłek z naszego kraju. Niektórzy widzą to jako odwet. Kilka dni wcześniej Unia Europejska ogłosiła wprowadzenie sankcji wobec Rosji. Unijne kraje utrudnią eksport do naszego wschodniego sąsiada specjalistycznych technologii oraz zamieszają na rynkach finansowych. Rosja przestanie kupwać kapuste. Od nas. Retorsje nie tylko dlatego dotykają nas jako pierwszych, że leżymy najbliżej geograficznie, ale i dlatego, że najgłośniej krzyczeliśmy by zareagować na politykę Putina wobec Ukrainy.
Nie będzie łatwo. Nam nie będzie łatwo. Nam nie będzie łatwo, jak zwykle. Jabłek sadzimy i rwiemy dużo. Wiele a nawet więcej z tego, dużo trafiało do tej pory za wschodnią granicę. Rosja polskim jabłkiem stała. Ale to się zmieni. Nasze jabłka od teraz mają zakaz. Nie będzie polskeigo jabłka w Moskwie. Rosja sobie poradzi. Jak – niby – zawsze. Albo Rosjanie nie będą jeść jabłek, albo będą jeść mniej. Albo sprowadzą je sobie z innych rejonów i będą gryźć tyle co do tej pory. Nam nie będzie łatwo.
Jabłka kosztują. Pieniądze z jabłek zapełniały kieszenie rodzimych sadowników. Jabłka nie sprzedane zaczną generować straty. Jabłka nie sprzedane do Rosji będą generować ogromne straty.
Żeby tylko jabłka! Nie tylko jabłka, jeszcze to i owo. Ale samo to, że jabłka, powoduje interesujące komplikacje. Skoro jabłko zostaje, jabłka jest więcej. Jest dużo. Jest bardzo dużo. A jak jest więcej, dużo, bardzo dużo jabłka – więcej, dużo więcej się jabłka kupuje. Nie tylko dlatego, że zainicjowano akcje: jedzmy polksie jabłka! Akcja, owszem, swoje robi. Mamy jeść, więc jemy. Jemy więcej, dzięki temu straty rolników, pośredników, transpoortowców są mniejsze. Ale oto owa komplikacja: jeśli jemy więcej jabłka, nie starcza nam czasu, entuzjazmu i pieniądza by jeść co innego. A to przecież sezon na wiśnie, czereśnie, śliwki, gruszki i inne owoce nasze. Jabłek jest dużo, jabłka są tanie. Jemy więcej jabłek. Jemy dużo jabłek. Jemy bardzo dużo jabłek, nie ma miejsca dla innego owoca. Inny owoc też chce być kupiony zjedzony. Więc tanieje, czym kusi jedzącychy jabłka. Skoro tanieje, mniej pieniędzy trafia do rolnika, producenta. Mniej pieniedzy trafia, jeśli gruszka czy inna śliwka w ogóle się sporzeda. A słabo się sprzedaje. Jeśli w ogóle.
Pijmy cydr! Kolejna akcja. Skoro okrągłego naturalnego nieprzetworzonego jabłka wchłonąć możemy jedynie określoną ilość, a wchłaniamy i tak więcej niż zwykle, więcej niż inni, więcej niż by wypadało, to może w innej formie?
Cydr, inaczej jabłecznik– napój alkoholowy, przefermentowany sok z dojrzałych jabłek (niedoprawiany cukrem), o wyglądzie od mętnego po klarowny, o zawartości kilku procent alkoholu. Cydr odznacza się świeżym aromatem i lekko słodkawym, kwaskowo-orzeźwiającym smakiem jabłek, dobrze gasi pragnienie. Wytwarzany przez fermentację moszczu jabłecznego w sposób zbliżony do produkcji piwa techniką górnej fermentacji. Jest on szczególnie popularny w Wielkiej Brytanii, północnej Francji, Irlandii czy na Litwie. Od początku XXI wieku jest również produkowany w Polsce.
Polacy więc namawiani są nie tylko do gryzienia. Nie tylko do konsumpcji jabłka „świeżego”. Czego nie da się zjeść, należy wypić! Pijmy cydr. Że to napój alkoholowy, cóż… Co z tego? Pijemy hektolitry piwa, walimy bez opamiętania wódę, wzrasta spożycie importowanych i rodzimych win. Dlaczego nie cydr? A mażna się nabzdryngolić?
Bo wszędzie na świecie nazwa „cydr” odnosi się do trunku alkoholowego. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych taki sfermentowany napój określa się jako mocny cydr ( hard cider), zaś słowo „cydr” zarezerwowane jest niemal wyłącznie dla tak zwanego cydru jabłkowego, czyli bezalkoholowego, lekko przetworzonego soku z jabłek.
Kosmos, z tymi jabłkami kosmos. A co rzeczywiście w przestrzeni kosmicznej? Dla przykladu taka nowo odkryta Mgławica…
Głównym składnikiem mgławica G34.3 jest alkohol etylowy! – odkryli brytyjscy naukowcy. Ta „gorzelniana” mgławica ma średnicę ponad tysiąc razy większą niż Układ Słoneczny i otacza młodą gorącą gwiazdę. Naukowcy z Wielkiej Brytanii oszacowali, że mgławica zawiera tyle alkoholu, ile wystarczyłoby do zrobienia kilkuset bilionów bilionów litrów wódki. Internauci natomiast obliczyli, że ludzkość mogłaby się tym alkoholem upijać dłużej, niż wynosi przewidywany czas istnienia Wszechświata. Jest tylko jeden problem – „gwiezdna gorzelnia” oddalona jest o dziesięć tysięcy lat świetlnych od ziemi. Problem? Żaden problem! Właśnie powstała w kraju Polska Agencja Kosmiczna. Jednym z pierwszych jej zadań niech będzie badanie, w przyszłości eksploracja owej mgławicy.
Co na to Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych? No cóż… Nie można mieć wszystkiego. Rosjanie obrazili się na nasze jabłka, tak? My się obrażamy za to na Rosjan. W odwecie jemy własne owoce na potęgę. Czego nie zjemy, wypijmy. Nie ma innej możliwości. Na kaca będzie mgławica. O to postara się agencja od nieba. Powrotem do zdrowia po udanej operacji „cydr”,zajmie się agencja od rozwiązywania problemów. Wszystko da się zrobić.
Nawaleni, ale z kłpotliwej sytuacji wybrniemy. Może być to przecież nawet przyjemne.
Dziewoy CDN
Więc, co o tym myślisz?