Nie wiem do końca dlaczego, ale kusi mnie wizja świata ludzi dobrych. Natomiast obca staje mi się idea świata, jako zbiorowiska ludzi postępujących źle, jednostek głupich. Nie chce widzieć w księdzu pedofila, w lekarzu amatora i akrofila, w prokuratorze sadysty i piromana, w zakonnicy kobiety o skłonnościach do molestowania nieletnich, w nauczycielu gościa, którego kompletnie nie obchodzi co robi, do tego żyje w brudzie i jest faszystą; nie czuł bym się dobrze widząc w kominiarzu alkoholika, w szewcu dziada borowego, w aptekarce osoby, która żyje chęcią wciśnięcia klientom konkretnych sponsorowanych leków; w kierowcy frustrata. Bibliotekarka to dla mnie nie kobieta o złamanym życiu i słaba kucharka, policjant nie cham i kulturysta, taksówkarz nie cwaniak i medium.
Oczywiście nie mam złudzeń. W każdej profesji zdażają się mendy. W każdej jednej grupie społecznej znajdzie się jakieś kurwiszcze. Każda ludzka zgraja może „pochwalić” się jakimś chujkiem. Ale ogólnie – chce myśleć – ludzie są ok. Tak, nie mam złudzeń: ludzie są niekompetentni, są niedouczeni, w większości obciążeni w życiu osobistym takimi problemami, które – nie ma kurwa możliwości – muszą powodować jakieś zgrzyty w tym zawodowym. Ludzie sobie nie radzą. Ale w znakomitej większości właśnie sobie radzą! I to wydawało by się w sytuacjach nie do rozwiązania. Ludzie wykazują się fenomenalną umiejętnościom wychodzenia z pata. I znajdują jeszcze czas by być dla innych.
Chcę widzieć świat (i taki mam) złożony z jednostek ludzkich na ogół sobie pomagających. Bardzo często bezinteresownie. Znam takich, którzy żyją ideałami i każdą okazje, żeby wykazać się zwykłą ludzką dobrocią, prostym humanitaryzmem, ludzkim odruchem – rozumianym jako brak kunktatorstwa, manifestacja dobrej woli, bezinteresowności – każdy moment, w którym mogą zrobić coś dla innych ot tak, bez komentarza wykorzystują. Bez mydła.
Ludzie nie mają wiedzy absolutnej. Myślą, że wiedzą więcej, niż wiedzą w rzeczywistości. Są naiwni. Wydaje im się. Rzadko przyznają, że im się wydaje. Wolą grać pewnych swych racji. Nie zadają sobie pytań: jak można być pewnym swych pokracznych racji w świecie tak zrelatywizowanym, skomplikowanym? Nie można. Można grać. Albo iść w konwencje. Ale świadomie. Tak lepiej.To,że ludzie nie wiedzą, nie dyskwalifikuje ich. W zdecydowanej większości przypadków nie oczekujemy od ludzi nieomylności. Tylko człowieczeństwa. Znaczy uśmiechu, próby, tego, żeby byli. Żeby byli choć kurwa na chwile – dla nas.
Ludzie, czy wierzący, czy nie, są bardziej ludzcy niż się wydaje. Nawet odczłowieczeni w najmniej oczekiwanym momencie potrafią zachować się po ludzku. I robią to. Z radoscią, godnością, naturalnie.
Chcę wierzyć w to, co przydarzyło mi się nie raz. Że urzędniczka nie tylko profesjonalnie i życzliwie załatwi moją sprawę, ale jeszcze poradzi, jak ugotować zajebisty kapuśniak. Że kierowca, który wiezie mnie, bo ma po drodze, opowie przy okazji, jak łatwo i bez zbędnych komplikacji załatwić sprawę w instytucie psychiatrii, doradzi gdzie kupić dobre tanie pomidory. Że prawnik udzielający mi bezpłatnej porady, nie tylko rozwiąże moje skomplikowane kwestie spadkowe, ale jeszcze doradzi by działać szybko w sprawie zatarcia wyroku z przeszłości, bo bez postawy proaktywnej może się toto przeciągać. Że pani psycholog radząca w szkole co robić, kiedy dziecko ma problemy z samodzielnym zasypianiem, opowie jeszcze o sposobach jak zadbać o większy autorytet u trudnego bachora.
Ludzie są więcej kompetentni, niż ignorantami. Są kopalnią wiedzy. Pytanie ich nic nie kosztuje. Większość lubi mówić – panuje deficyt intymnych relacji towarzyskich. Ludzie nie mają z kim pogadać; do kogo mówić. Często sprawy się same rozwiązują, jeśli potraktować życzliwie i z zaufaniem obcego wydawałoby się człowieka.
Taka wizja mnie kusi. Piszę o tym dlatego, że spotkałem się z obrazem przeciwnym: ktoś mi bliski jest przekonany, że ludzie to kurwy i nieuki. To krzywdząca opinia, choć czasem, ale tylko czasem uprawniona.
Ps. W tekście poprzednim, tym o kłótniach i zabijaniu w afekcie, wszelkie podobieństwo osób kłótliwych i z mojej ręki zabijanych do mojej siostry, Marysi, Passtyla i terapeutki Bożeny jest całkiem przypadkowe.
Więc, co o tym myślisz?