Spiętrzenie afektu

Spiętrzenie afektu

 

O tym żeby zapisać się na jakiś sport walki i zacząć trenować myślałem od dawna.  Od chwili, kiedy uświadomiłem sobie ze świat jest miejscem pełnym twardych przedmiotów, szybkich pięści, kastetów na nich, a ludzkie tkanki miękkie są na prawdę miękkie; że kości są kruche;  że ludzie są nieobliczalni, że mężczyzna ma do wypełnienia pewne związane z użyciem siły role. Uświadomiłem sobie, że jestem istotą kruchą i zdałem sprawę z wrażliwości. Zacząłem bać przemocy oraz obawiać różnego rodzajów napaści.

Dominik zaczął mnie uczyć kopać. Skuza wtajemniczał w tajniki Taekwoon-do. Do Skowrona chciałem wstąpić na Aikido, ale nie doszedłem. Potem Łołki stawali się wojownikami znającymi ciosy karate, a ja tylko zazdrościłem. poiłem konia zamiast się wziąć i zacząć kopać. Chciałem, ale nie umiałem. Kiedy mnie atakowano, bronili mnie koledzy. Albo ja sam, ale nieudolnie. Najczęściej sytuacji unikałem. Agresje oddalałem. Czasem uciekałem.

Wiedziałem, że tylko poczucie własnej wartości, to, ze jak przyjdzie moment – będą umiał obronić siebie i kolegę przed furiatami, tylko wtedy będą się na świecie czuł dobrze.  Wiedziałem to, a nic nie robiłem. Odważny się stawałem jak wypiłem dziesięć piw. I lęki wszelakie mi mijały.

Temat przemocy na terapii uświadomił jej wszechobecność. Ja stosuję przemoc. Przemoc jest wobec mnie stosowana. Łatwiej postawić się w roli ofiary. Zdejmuje to przede wszystkim z ciebie odpowiedzialność. Jestem taki biedny, nikt mnie nie rozumie, atakują mnie, nie znają mojej wrażliwości, nie widzą granic, które przekraczają bez pardonu, nie szanują mojej przestrzeni psychicznej. To ja jestem ten  pokrzywdzony. Tak jest najłatwiej.

Zbyt długo tkwiłem w szponach blastingów. Co więcej, jeszcze się nich nie wyrwałem! Każdą wolną chwile spędzam na przeglądaniu informacji papowskich. Selekcjonuje je i kataloguję. Rozróżniam tek, które nadadzą się do mojej informacji i te które są za krótkie, tematycznie nie przystające do mojego kurwa profilu, za długie (tu zawsze można zmodyfikować skróconą wersję). Od wyjścia ze szpitala, czyli na początki kwietnia – piszę do Blasting News. I liczę. Ile już zarobiłem? Najpierw pisałem i jakiś upór kazał mi pisać dalej: że warto, ze coś nowego, ze zatrudniony do pisania. Pasowało mi to. Potem zacząłem liczyć kasę. Ile to każdy tekst na siebie zarobił. W jakim czasie. Bo potem zacząłem liczyć czas: artykuł musi „wisieć” co najmniej 30 dni, wtedy można za niego wziąć pieniądze. Yle że jeden artykól na siebie nie zarobi. Najwięcej za jeden tekst?  16 Euro za krótką informację o kleszczach.

Także artykuły wiszą i zarabiają na siebie a ja czekam, aż w sumie zarobią 50 Euro – wtedy mogę pierwszy raz poprosić o wypłatę. Czekałem. Pisałem i czekałem. Pisałem jak szalony, po dwa, po trzy, po sześć czy siedem tekstów informacyjnych dziennie. I czekałem. Minał miesiąc, minęły dwa. Podczas tego czasu dwa razy zawieszono mi jedno konto, dwa razy drugie konto. Na tydzień. Dwa tygodnie nie mogłem pisać z jednego konta, dwa tygodnie z drugiego. Czyli luka. Czyli nie dodawałem nowych tekstów. Czyli pula nie rosła.,czyli zarabiało o co już napisane, opublikowane i wisi. Czekałem.

I przyszedł czas, ze było te 50 eurusów. Jak było 50, to poczekałem jeszcze dwa dni i było 80. I wysłałem p[rośbę o wypłatę. I policzyli, przesłali maila z zestawieniem, przesłali rachunek fakturę. I teraz czekam już na pieniąchy. Ale jeszcze poczekam. Po prosić należy na początku miesiąca – wtedy wypłacą po dziesiąty. Jak się z prośbą nie wyrobisz do trzeciego – wtedy czekasz aż do przyszłego miesiąca. Nie wyrobiem się. I czekam. I jeszcze poczekam. I już piszę jak szalony. Dlatego może czasem znajdę czas żeby napisać tu, co kurwa u mnie, bo jakby kleszcze były ważne, papież Franciszek, emigracji, rak jelita, dzieci i komputery, a ja to co?!

Jestem i ja, o, i odę na Młodzianowską 73 na trening. jutro kole 19 godziny wieczornej.

 

3Shares