emancypacyjny potencjał

Pierdolnąłem kółeczko. Znaczy dwa. Ein mal i kain mal, czy jakoś tak. Wsiadłem na rower i pojechałem na wycieczkę. Cel? Ruszyć dupę. Że gorąco? Co ja na to poradzę…? I tak robię wiele a wszystko dokoła się pieprzy, wiec jakbym się wziął za poprawianie pogody, mogłyby wyjść z tego rzeczy straszne. Pogodę akceptuję. Mam gest.

Jak waliłem pierwsze kółeczko przyszła mi do głowy pewna myśl. Może by tak odwiedzić miejsce, w którym przechowuje swoje wszystkie co cenniejsze rzeczy, miejsce o wdzięcznej i literacko się kojarzącej nazwie Rzym, odwiedzić, i pogadać. Bo jest o czym. Pewne ruchomości są mi czasem po prostu potrzebne. I trzeba iść do Rzymu i je wziąć. W Rzymie są bezpieczne. To nie jedyny powód, dla którego to właśnie tam trzymam swoje precjoza, ale główny: bezpieczeństwo! Bezpieczeństwo i zarazem dostępność. Rzym jest otwarty siedem kurwa dni w tygodniu. Od rana do wieczora. Nocne zdjęcia dawno mi z głowy wyparowały, więc pojechałem po aparat w dzień. Właśnie dziś. Jak napierdalałem drugie kółeczko. Za pierwszym nabyłem wiedzę, że nie ma sprawy, mogę odbierać. Wróciłem na chatę. Zabrałem pewne zbędne bezcenne ruchomości i wróciłem do Rzymu. Tam zawsze musi coś mojego być. Taką mamy umowę. Taką cenę płacę za bezpieczeństwo i świadomość posiadania.

Kołeczka, jak wspomniałem, napierdalałem na rowerze. Wszędzie remonty dróg – a szczególnie na Młodzianowskiej, która jest dogodnym skrótem. w miarę płaskim. i jak to skrót, nie tak całkiem bliżej jest. Ale tam wole. Teraz tam nie mogę. Zagrodzili.  Tam powstaje mega wiadukt. Zaczęli go budować jak ja zacząłem radomską terapię. Jeśli skutki będą podobne, kierowcom doradzam objazdy. Może być grzązko.

Więc musiałem przez wiadukt. Znaczy pod. Znaczy w jedną stronę, z górki. W drugą – pod górkę. I tak dwa razy. Mogłem wnieść rower na schody obok torów i pojechać po bardziej płaskim, ale w końcu to, że teraz jadą w Polsce kolarze, zobowiązuje. Wziąłem i wjechałem. Dwa razy. Za pierwszym razem myślałem, że pół umrę. Za drugim było już lepiej. Ale w ogóle jest dobrze! Jak z pisaniem klikaniem stukaniem w klawiaturę jest źle – parkinsonizm, tak z kondycją fizyczną, lepiej. Mimo tych starań, żeby lepiej nie było. Bo takie starania też czynię. Nie tylko trenuje, żeby być lepszym. Mam też cykle treningowe, które moją kondycję rujnują. Wychodzi z tego ciekawa pół kondycja.

Kiedy wczesną wiosną wjechałem na górkę po raz pierwszy i zobaczył mnie akurat kręcący się na szczycie Klama, mało mnie nie poznał. I nie pogadaliśmy. Jakoś mało było tlenu w powietrzu tego dnia.

Dziś wjeżdżam pod górkę się kurwa rozpędzam! Kiedyś nie do pomyślenia. W ogóle wiele jest rzeczy nie do pomyślenia. A dzieją się. To chyba jedyny urok tego całego gówna.

0Shares