Za moje podróże płaci ZUS
Dość dużą niespodzianką był dla mnie fakt, że ZUS zwraca pieniądze wydane na dojazd na komisję orzekającą. Miałem dojechać do Kielc. Pojechałem pociągiem, bo podobała mi się wizja podróży na południe. Pojechałem pociągiem, bo pomyślałem, że autobusem będzie drożej. Wybrałem pociąg, bo domyślałem się, że autobus będzie starszej daty i kibla w nim nie uświadczę. A że upały – piję dużo płynów, do toalety często chadzam. Pęcherz. Wielkie doprawdy było moje zdziwienie, kiedy po komisji podbito mi na papierze pieczątkę i kazano iść do kasy. Tak, w centralnej części głównego holu nowoczesnego budynku ZUS w Kielcach na ulicy Kolberga 2a rzeczywiście było okienko a nad nim napis „kasa”. Wcześniej dopytywałem, ale nie wierzyłem. Na podstawie biletu całego normalnego w jedną stronę za dwadzieścia sześć złotych za podróż z Radomia do Kielc, po podpisaniu dwóch papierów dostałem od pani w kasie 52 złote. Zwrot za kupiony bilet i kasę na podróż powrotną. Ze niby tak samo mam wracać. A kto mi karze?!
Ale nie o tym. Na razie o tym, że budynek ZUS w Kielcach rozpoznałem nieomylnie. Szedłem ulicą Hożą w stolicy województwa świętokrzyskiego. I nie była to ulica przypominająca stołeczną warszawską Hożą. Raczej drewniana zabudowa. Raczej walące się domki z początku wieku poprzedniego. Raczej wąsko, raczej nisko, raczej biednie. Zresztą podobnie jak na równoległej ulicy Młodej, którą wracałem. Nie lubię czasem wracać tą samą drogą, którą nadciągałem. Ale ale jak szedłem do tego ZUS, to z tej Ulicy Hożej wyszedłem na Kolberga i od razu moim oczom ukazał się jedyny w tej całej okolicy murowany, nowoczesny, wysoki, monumentalny budynek. Moje serce uradowało się bo wiedziałem już, że to musi być budynek ZUS. Nikt tak nie szasta kasą na własne nowe placówki, jak ten urząd. Tak słyszałem, uwierzyłem i dobrze zrobiłem, bo to prawda.
Wracałem Młodą i wiedziałem już, na pociąg 12.11 nie zdąże. Nie zdąże dlatego, ze komisja zaczęła ze mną pracować pół godziny poźniej niż stało na papierze. A jak już skończyli i szedłem do tej kasy to tam właśnie zaczęła się przerwa od 11 do 11.30. i czekało kilka osób. I już miałem zrezygnować z tej kasy, bo chciałem zdążyć na pociąg 12.11, ale tak mnie to nurtowało, czy zwrócą, czy może nie, że zostałem i postanowiłem wyluzować; jechać później, czymkolwiek, pewnie coś będzie…
Dostałem te 52 zyla i bardzo zdziwiony i szczęśliwy szedłem na dworzec PKP. Tam pani mi powiedziała, ze mam pociąg o 13.35 ale żebym szedł na autobus, bo pani jak chadza codziennie do pracy na 12 widzi, że na berzie autobusowej reklamują właśnie jakiś autobus do Warszawy przez Radom po godzinie 13. Poszedłem na dworzec autobusowy sprawdzić, czy aby pani z PKP nie myli się. Nie myliła się. Był autobus wcześniej niż pociąg. Zapytałem o cenę. 14 złotych do Radomia i jestem wcześniej o parę minut niż ten pociąg, co to miał odjeżdżać póżniej i jeszcze zmuszał do przesiadki w Skarżysku -Kamiennej.
Wybrałem autobus. Miałem dylemat, ale zmęczony stwierdziłem, że nie będę jednak zbyt dużo spacerował (ostatnio zabijam wlokący się czas spacerami) i siądę, zjem na berzie PKS i pojadę autobusem bezpośrednim bez przesiadek. Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Pojechałem autobusem za 14 a nie pociągiem za złotych, na co dostałem fundusze od ZUS. Czy zgrzeszyłem śmiertelnie?
Nie plac wiecej zusu!