Wartki esej o napierdalaniu

Esej o napierdalaniu

Istnieją te zasadnicze różnice między alkoholikiem, który pije alkohol, i nie alkoholikiem, który robi to samo. Chodzi o poznanie. I rzeczywistość. Rzeczy dzieją się. Zdrowy człowiek lepiej lub gorzej sobie radzi. Ten, co sobie radzi gorzej a dodatkowo ma tendencje, sięga po alkohol i wtedy rzeczy dokoła zdają się mniej opresyjne. Znaczy dzieją się mniej. Alkoholik, swoim rozpoczęciem picia sprawia, że rzeczy przestają się dziać. Przed piciem alkoholikowi przydarzały się różne rzeczy. Jedne były fajne, inne mniej. Ale działy się. A on doświadczał ich na prawdę. Nie mógł się znieczulić. Normalny zdrowy człowiek może się znieczulić. Właśnie alkoholem. Sprawić, żeby rzeczy działy się mniej. Rzeczy dzieją się. Za oknem. W pokoju obok. W telewizorze. W pracy. W knajpie. Wśród znajomych. Dzieją się z bliskimi i te rzeczy człowiek przeżywa. Wtedy może się napić. Przeżywać mniej. Zapić, zaśmiać.  Za pomocą alkoholu uwolnić drzemiące emocje. Wykrzyczeć się. Zrobić jakąś głupotę która zminimalizuje doświadczenie „tych” rzeczy, które bolą.

Alkoholik ma dwa wyjścia. A nawet trzy. Może sprawy świata tego przeżywać. Może je mniej przeżywać oddając się temu, co polecają terapeuci: rodzinie, sportowi, hobby. Może też zacząć pić. Zaczyna pić i rzeczy nie przestają dziać się mniej. Rzeczy nie wyglądają już inaczej. Rzeczy nie widać z innej perspektywy.

Alkoholik zaczyna pić i wszystko przestaje się dziać. nagle, albo mniej nagle. to zależy. Alkoholik zaczyna pić, rzeczy dzieją się na świecie tylko pozornie. Na tak zwanym świecie. A samo dzianie się też już umowne. Alkoholik zaczyna pić i świat istnieje tylko jako dekoracja do napierdalania alkoholu. Nic już nie dzieje się na prawdę. Na prawdę dzieje się tylko picie. To nie sprawy są łatwiejsze do zniesienia. To picie jest mniej lub bardzie dolegliwe albo miłe. Rzeczy przestały się dziać. Okoliczności zewnętrzne nie występują. Wszystko jest okolicznością wewnętrzną – alkoholową. Wszystko jest pijane i wszyscy są pijani. Nawet trzeźwi ludzie są całkiem pijaniutcy. W ogóle ludzie dzielą się już tylko na pijanych, którzy piją z tobą, albo bez ciebie. Tych drugich lubisz mniej.  

Normalny człowiek uprawiający alkoholowy eskapizm może się upić, przez co sprawić, że rzeczy świata tego są mniej dolegliwe. Alkoholik, pijąc, ucieka całkowicie. Umyka w niebyt. Oddala się w nieistnienie. Izoluje się szczelnie. To na jakiś czas załatwia sprawę. Rzeczy działy się i jakoś się je znosiło, jakoś się żyło, zazwyczaj dobrze się żyło. Bo nie pijący alkoholik potrafi docenić małe rzeczy świata tego. Jeśli ma to szczęście, że potrafi docenić małe rzeczy świata tego. Są niepijący alkoholicy, którzy nie umieją tego. Męczą się nie pijąc i wracają do picia, które jest żałosne. Picie alkoholika wyrafinowanego potrafi przez jakiś czas nosić to wyjątkowe znamię, to wyjątkową właściwość unicestwiania okoliczności pobocznych.  

Picie i jednocześnie użeranie się z niedoskonałościami świata tego, to nie jest prawdziwe picie. Prawdziwe picie unicestwia wszystko dokoła. Wszystko dobre i wszystko złe. Nie ma już tego naiwnego kategoryzowania. Jest mniej lub więcej alkoholu, jest się mniej lub bardziej pijanym. Jest mniej lub więcej pieniędzy. Są mniej lub bardziej bezsenne noce. Jest więcej lub mniej alkoholu we krwi. To całe różnice zachodzące w świecie wyrafinowanego pijącego alkoholika.

Nawet najbardziej wyrafinowany alkoholik staje się w po jakimś czasie mniej wyrafinowanym alkoholikiem. Może też w końcu zostać w ogóle nie wyrafinowanym alkoholikiem. Ale zazwyczaj umiera wcześniej. Jeszcze jako w miarę wyrafinowany alkoholik.

5Shares