sen

To było małe angielskie miasteczko. Nocą. Dlaczego wiem, że angielskie? Znam ja takie miasteczka… Z ich położonymi centralnie placami miejskimi, gdzie architektura to mieszanka stylów dawnych i nowoczesnych. To szczególna architektura. Szczególne place. Z arkadami, często gdzieniegdzie wypiętrzone jakimś podwyższeniem czy naturalną górką. Z arkadowymi przejściami. Dużymi pawilonami handlowymi. Pewnie podobna jeszcze gdzieś występują, ale ja wiem o takiej tylko na wyspach. Dlaczego to było małe miasteczko? Bywałem i w wielkich, i w mniejszych: to wyglądało jak średnie, albo mniejsze.

Dlaczego jestem pewny, że było to nocą? Ciemno było. Czarne niebo i dużo jasnych świateł na ziemi. Fantastyczna – trzeba to sobie powiedzieć ( to spowodowało, że ten sen zapamiętałem jako tak szczególny – światło, a w zasadzie kontrasty) – iluminacja. I klimat nocny: siedzenie przy stolikach wieczornych turystów, a też miejscowych.
Dotarłem na trening spóźniony. Przyjechałem samochodem z dzieckiem i jeszcze jednym osobnikiem, który prowadził.

Zaraz zabraliśmy się do treningu. Tyle, ze ja spóźniony nie chciałem tracić czasu na dokładne przebieranie się i mając od razu na sobie bawełniane białe szerokie proste spodnie, założyłem tylko górną część dżudogi, nie będzie różnicy. Spodnie? Ten sam fason, ten sam kolor, ten sam materiał. Powinno być ok. Nie było. Już podczas pierwszego okrążenie – bo biegaliśmy z razu dokoła jednego placu, poczułem wyraźnie, że spodnie mi spadają i spadać będą. Biegaliśmy. Co raz dokładając kolejną pętle, tym razem dokoła sąsiadującej z placem kamienicy. Tam trwały jakieś manewry. Tam trenowali ochroniarze. Część z nich znajdowała się w środku budynku. Część z nich na zewnątrz.

Ci, co ochraniali na zewnątrz, mieli za zadanie być czujnym i gotowym na możliwość opuszczanie budynku przez tych, co w środku. Dodatkowo ochraniający na zewnątrz mieli na uwadze wszytko co działo się wokół budynku: nas tamtędy biegających, przypadkowych przechodniów, parkujące samochody.

Także my, biorący udział w treningu Aikido, chcąc nie chcąc pomagaliśmy, braliśmy udział w przeszkoleniu ochroniarzy. Wyszła z tego nie umawiana, ale oczywista współpraca. Spontaniczna interakcja.

Szła przechodziła pani z psem. Z wielkim mieszańcem długowłosym, o jasnej sierści pokrywającej olbrzymie ciało. Ale pani miała problem z prowadzeniem psa. Pies nie chciał za nic przemieścić się w jednym konkretnym rejonie placu. My ćwiczyliśmy – teraz bieg z piłką koszykową, dwutakt oraz rzut do kosza, a pani siłowała się z psiakiem. Ten na długiej smyczy zataczał kręgi żeby tylko uniknąć ścieżki wskazanej przez właścicielkę. W pewnej chwili przejeżdżała taksówka. Pani zdecydowała: należało złapać taryfę i wsadzić do niej psa. Zatrzymaliśmy auto, ale zanim pani doprowadziła gigantycznego pupila do drzwi, ten uciekł w stronę drzewa. Tam wlazł do dziury w pniu, przemieścił się na górę i osiadł pod koroną drzewa. Tkwił tam – widoczny z dziupli, parę metrów nad ziemią, przerażony. Ogromny dziki wytrzeszcz oczu świadczył o wielkim strachu. Czego się bał? Zaraz wszystko okazało się jasne. W dole, nonszalancko przechadzał się czarny kot. To jego cienia, jego śladów, jego zapachu czy wspomnienia bał się pies.

Ćwiczyliśmy teraz irimi tenkan a mi spadały spodnie. Ciążył portfel i klucze w kieszeni. Spodnie były za słabo w pasie umocowane. Spodnie właściwe od dżudogi mają sznurek, które ciasno wiąże spodzień na biodrach. Tym tego brakowało. Żałowałem więc, że nie zmieniłem. Ćwiczyłem teraz w okolicy stolików, przy których siedzieli turyści i popijali: kawę, piwo, wino… Rozmowo nagle zeszła na temat kołysanek. Kilka pań miało ze sobą małe dzieci – niektóre z nich spały im na rekach, inne, karmione, ssały piersi czy smoczki butelek, jeszcze inne, większe, biegały w okolicy. Towarzystwo zgadzało się co do jednego: że oto istnieje dla każdego konkretnego dziecka jedna, dwie konkretne piosenki, które działają kojąca, uspokajająco. tu matki przywołały kilka tytułów, wśród których były przeboje rockowe i soulowe, między innymi coś Stivena Wondera, Roling Stonesi, a nawet coś Metalicy.

Kilka kobiet zaczęło nucić wybrane numery, bezpośrednio swych pociechom do ucha. Przy czym jedna czy dwie pokazały, zademonstrowały, jak małe jest ucho noworodka, przykładając opuszek palca wskazującego do małżowiny ucha dziecka. Ten kontrast, wielki paluch, i małe uszko miał uzmysławiać, jak delikatna to sprawa. Ta muzyka ulubiona. Te preferencje dziecięce. To, komu jaka muzyka gra na sen.

8Shares