Alpy nie Wersal

Alpy nie Wersal

Mam 40 lat. W czterdziestolatku zostało powiedziane, że porządni ludzie siedzą w domu i oglądają telewizję. Reputacje mam zjebaną. A uważam się za w miarę porządnego. To co mam robić? Siedzę w domu i oglądam telewizję…

A w telewizorze jak to w telewizorze: polityka, aktualności, głodzone i bite dzieci, grzyby giganty, spadające samoloty i sport… Zaraz zacznie się sezon tenisowy, to sobie będę oglądał korty. Ale za nim to się stanie, z braku upodobania do snookera, golfa, rzutek… Lubię perwersyjnie Rugby. Czasem trzeba popatrzeć na sporty zimowe. Najchętniej oglądałbym zawody carlingu. Nie mam w pakiecie takich kanałów jednak, albo nigdzie nie dają transmisji ze zmagań w tej fascynującej dyscyplinie. Skoki narciarskie oglądałem kiedy małyszomania osiągnęła swoje apogeum, teraz nasza drużyna odnosi sukcesy, ale mam poczucie, że w skokach przeżyłem już wszystko. Sam skakałem! Skoczyłem beznamiętnie. Emocje w moim oglądaniu grają rolę.

Pamiętam czasy, kiedy nie było dużo sportu w TV. A zimowego jak na lekarstwo. Jeszcze przed Orłem z Wisły, a po Fortunie. Nie było? Chyba nie było…Może ja wtedy nie oglądałem na tyle, żeby mieć rozeznanie? Wtedy sam uprawiałem. W bramie na Skwerku czy na boiskach Ustronia (jak to swoją drogą brzmi: „na boiskach Ustronia”; brzmi jak sprawozdanie kariery zawodowego piłkarza i okresu gry w Bundes Lidze dla przykładu) biegałem za piłką. Byłem małym Żiresem, byłem Maradonną, dryblowałem jak Zico, zastawiałem się ciałem w rogu boiska niczym starszy Smolarek. Uprawiałem dużo, mało oglądałem. Był sport, czy go w tv nie było, nic z dzieciństwa ze zmagań na zimowych arenach nie pamiętam. Zimami sam łyżwy zakładałem a czasem narty.

Jest narciarstwo Alpejskie. Czarna magia. Najwyższa góra z jakiej dokonałem zjazdu, a zjazd to jak wiadomo jedna z dyscyplin narciarstwa Alpejskiego, to była Góra Ustroniacka. Zjeżdżałem na nartach biegowych, kupionych przez starego w NRD. Na pierwszych metrach mojego zjazdu z najwyższego punktu szczytu ustroniackiego najechałem jedna nartą na dugą i złamałem czubek tej prawej. To był pierwszy i ostatni dzień mojej kariery narciarskiej. Kombinowałem norwesko na chatę, ale to już była męczarnia po płaskim.
Kiedy oglądam transmisje z zawodów z Austrii, Włoch czy Szwajcarii, mam mieszane uczucia. Te setne sekundy różnicy w zjazdach, ta bliźniaczość każdego slalomu. Jednak jestem urzeczony tymi najbardziej malowniczymi trasami zjazdowymi, szlakami narciarskimi i nartostradami. I pieniądze. Ale pieniądze! Tam są pieniądze. Zawody zjazdowe kojarzą mi się z jakimś niedostępnym mi światem pieniędzy sławy i bogactwa w ogóle.

Patrzę na zawodników. Patrzą na publiczność. Zjeżdżający to elita sportu, ale i w moim przekonaniu życia. Jakiś high life! Oglądający? Kto może sobie pozwolić na wypoczynek w Cortina d’Ampezzo, Garmisch-Partenkrichen czy Bad Kleinkirchheim?

Sam sprzęt! Nie mówię już o noclegach hotelach tych kurortów. Nie mówię o życiu tych ludzi, którzy tam jadą na narty. Nie marze nawet o tym, co oni tam jedzą i piją, jak się bawią, jaki to jest standard, jakie towarzystwo, jaki świat. Weźmy sam but… Buty narciarskie dobrej klasy są poza moim zasięgiem. Choć jakbym się uparł, skombinował bym jeden a może nawet dwa. Załatwiłbym sobie buty, nie starczyłoby mi pewnie na kijki. Nie mówiąc już o kombinezonie!

Co innego mnie jednak, jakby jednak, w tym kontekście nurtuje. Wszystkie te stroje – tak zjeżdżających jak i oglądających, tak, kojarzą mi się z dużymi pieniędzmi, w związku z tym z firmami, markami, dobrymi materiałami, nowymi technologiami. Wszystko to czyste mi się wydaje, nowe, kolorowe ładnie. Lśni, pachnie nowością i przepychem, jest miękkie, przyjemne, nowoczesne.

Sprzęt prima sort! Dobre narty, najlepsze wiązania, montowane w kosmicznych technologiach kaski. Kolorowe, markowe, miękkie. Chuja miękkie. Przecież wyjebać się zjeżdżając z tą prędkością na zlodowaciały śnieg…

Dobre drogie okulary słoneczne czy gogle. Pianki, ochraniacze i wełna kolorowa. Wrażenie luksusu powodujące wszechogarniające jakieś ciepło, a jednak stal ochraniaczy na szczęki i zmarzlina. Wypadki śmiertelne i szybkości ekstremalne. Takie pomieszanie. Taki misz masz. Takie skomplikowanie przeciw prostocie.

0Shares