Zrób sobie dobrze pilotem

Zrób sobie dobrze pilotem

Sam na siebie, swoją dupę i plecy wątłe ukręciłem bat. Poszło o telewizje. Mała, nie taka już mała od jakiegoś czasu rządzi telewizorem w godzinach wieczornych. Dopóki zasypiałem o ósmej i spałem jak dziecko do rana – nie widziałem problemu. Niestety dziewczyna zauważyła problem w tym, że zasypiam o ósmej jak dziecko i śpię do rana. Że zasypiam za wcześnie. Dobrze, pomyślałem, będę chodził spać później, ale chce mieć w takim razie wpływ na to, co w telewizorze leci w godzinach wieczornych.

Był czas, jeszcze w liceum, kiedy ustawiłem sobie w pokoju telewizor. W małym pokoju na Świętokrzyskiej mały cz-b telewizor. A może to już był kolor, może nowocześniejszy, bo podłączony do magnetowidu? Minęło ponad 20 lat i pamiętam, że oglądałem na nim tylko puszczany w kasety film Kondratiuka „Jak to się robi”. Oglądało się najczęściej w towarzystwie. Pijąc.

Teraz w telewizji denerwuje mnie wszystko. Jednak jeszcze do przedwczoraj oglądałem dużo. Po południu – jak leciało. Najwięcej wiadomości i coś na Kulturze. Wczoraj nastąpił przełom. Grunt pod przełom dał cały tydzień, kiedy mała już nie taka mała rządziła wieczorami. Codziennie bajki a potem milionerzy. Szybko szedłem spać, więc mi wisiało. Zachęcony do dłuższej aktywności, w piątek nie spałem jeszcze o ósmej dziewiątej. A oni zaczęli oglądać Taniec w Gwiazdami. Mam starszą alergie na podobne formy telewizyjnej rozrywki.

W telewizji mniej lub bardziej denerwowało mnie wszystko, co oglądałem. Ale Taniec z Gwiazdami wywołał u mnie szał! W ogóle, jeśli denerwuje mnie wszystko, co sam wybieram, to jeśli wybiera kto inny, moje nerwy puszczają. Słaby program telewizyjny, który wybieram ja sam – przejdzie. Jak ktoś wybierze coś, co nie jest idealne (a nie oszukujmy się, w telewizji rzadko jest coś perfekcyjnego), to mnie wkurw ogarnia wszeteczny.

Upieram się więc, że telewizja wieczorem nie dla dziecka. Teza ta jest obalana. Podobno są wieczorami „lekkie” programy rozrywkowe, które dziewięcioletnie dziecko może łykać. I jest spór. Bo ja dalej się upieram, że w ogóle telewizja nie jest dla dziecka dobra. A wieczorem to już kategorycznie nie. Ja uważam, że telewizor plus dziecko to sieczka z małego i niedorozwiniętego mózgu. Z drugiej strony twierdzę, że to samo gówno, jeśli łykam je ja, człowiek jakoś dojrzały i ukształtowany – nie szkodzi. I jest spór.

Jak powstał spór, była wojna, poszukaliśmy kompromisu. Niech dziecko raz w tygodniu obejrzy ten taniec z idiotami, niech raz na tygodniu poparzy na tych milionerów. To wbrew wszystkiemu, w co wierze. To łamie rutynę, która mogłaby być w wychowaniu dziecka zbawienna. Ale zgodziłem się. Co miałem zrobić… Co dostałem w zamian? Nic… A może nie czego nie dostałem, a czego pozbawiłem się sam? Bo byłem posądzany o uzależnienie, o kolejne uzależnienie. Że oto nie umiem żyć bez telewizora. Że oglądam bezrefleksyjnie. Jak leci. Od 17 po południu. Do wieczora. Kiedy to padam. Jak się bronić? Proste zaprzeczanie, wiem, nie jest najlepszym najbardziej wyrafinowanym czytaj skutecznym sposobem. Postanowiłem nie oglądać. I pokazać, że nie oglądam. Teraz cały ten czas, kiedy oglądałem, nie oglądam. Ile wytrzymam?

W TV jest radio. I tak se słuchamy. I czasem patrzymy w ekran, czarny. Co na tych wszystkich trzystu czterystu kanałach? Chuj wie.. Penie jakieś gówno. Jednak jest ciężko. Pierwszy dzień TV- detoksu nie jest łatwy. Ciągnie w ekran.

Bat, który sam na siebie ukręciłem, łechcze mnie. Czytam więcej. Ale podobno to też źle. Bo nie uczestniczę. Czytając, też się – jak patrząc w ekran – izoluje. Jak z alkoholem, i telewizora pewnie nie można odstawiać tak od razu. Jest nadzieja. Zaraz zostanę sam. Piloty już leżą pod ręką.

10Shares