jest inaczej

Jest inaczej

Trzy dni świąt razem to może być za mało. Rehab będzie dłuższy. Sen nie przychodzi. Znaczy zjawia się powoli, ale co to za koszmar! Pierwszej nocy nie spałem wcale. Drugiej trzy razy po około pięć minut. Miałem nadzieje, że tę ostatnia prześpię już w miarę normalnie. Mam doświadczenie. Kiedyś tak to działało. Przestawało się ostro walić i pierwsza noc była zupełnie nieprzespana. Druga była już lepsza, a trzecia całkiem dobra. Wczoraj była moja czwarta noc po odstawieniu i jak to wyglądało? Położyłem się koło 23, żeby nie za wcześnie. I czekałem. I czułem, że sen łatwo nie przyjdzie. Już wiedziałem, że cały czas coś jest kurewsko nie tak. Było ziewanie, był głęboki, kiedy trzeba oddech. Ale coś pod oczami. Coś w mózgu… I po kilku godzinach leżenia, kręcenia się i rozpaczy, że coś jest tak nie tete, że może trzeba będzie poczekać do końca świąt i iść do lekarza, po tym czasie beznadziei zwróciłem się do swego mózgu, a raczej, później, całego organizmu w te słowa: mój organizmie, wiem, że swoimi uczynkami, tym że brałem piłem i paliłem, a na sen zawsze udawałem się nie dość że po alkoholu, to jeszcze końskiej dawce tabletek na sen, tym wszystkim wyprowadziłem cię z równowagi i se nie radzisz…. Nie mam nic, żeby ci pomóc. Nie napiję się, choć mogę. Nie wezmę nic na sen, bo się nie nadaję do załatwiania takich rzeczy w takim stanie i w takim okresie. Ale mój organizmie, od trzech dni już dostarczam ci w jedzeniu i piciu wszelkich składników odżywczych, jem można powiedzieć nawet za dużo, piję różnych wód i herbat tez sporo, masz już mój drogi wszystko co ci trzeba. Jeśli przez miesiąc pozbawiłem cię zupełnie wszelkich witamin, minerałów, pierwiastków i wszystkiego potrzebnego do życia, to nie powinienem żyć. A skoro żyje, to mam z czego. Było tego pewnie mało, teraz od trzech dni dostajesz wszystko co trzeba. Mój organizmie, wyprodukuj sobie proszę z tych wszystkich rzeczy, które ci przez żołądek dostarczyłem, wyprodukuj sobie tą magiczną małą, bo przecież mikroskopijnie małą cząsteczkę, która odpowiada za odblokowanie tego kawałka betonu, którym stał się mój mózg, by choć na chwilę przestał pracować i odpuścił. Bo albo ja umrę, albo zwariuję, ale wiem, że coś jest nie tak, a wiem też, ze dostarczyłem ci już ten pieprzony mózgu pierwiastek, który doprowadzony neuronami do mojego mózgu, wyłączy go choć na chwilę, by dać wytchnienie. Ta magiczna, a dla mnie boska, bo dająca nowe życie cząstka już, mój organizmie, tam jest. Znajdź ją i dostarcz gdzie trzeba. Jeśli to konieczne, stwórz ją, zwiąż z tego, co jest. Bo jest!

I czekałem, a sen nie przychodził. I różne miałem myśli. A sen nie przychodził, i była jakaś druga trzydzieści, kiedy ostatni raz spojrzałem na telefon by sprawdzić godzinę. Później wydarzyło się coś magicznego. Od razu jestem na Akademickim po tym, jak wcześniej, wiem, wyszedłem z mieszkania Lewickich z Sebastianem. I se idziemy nocą. I spotykamy serdecznego kolegę kolegi, którego ja znam, ale oni przyjaciele, i on Sebe zaprasza na wigilię do siebie. Czy mnie wezmą? Sam się prosiłem. Grzecznie zapytałem i powiedziałem, że bardzo bym chciał i się zgodził. Sebastian już pił piwo, więc zaraz do sklepu, żeby też. Pod tym sklepem… Co się działo! Ilu ludzi! A ja już tak miałem dość tych problemów ze snem, że szybko chciałem się napić, żeby po wigilii u kolego kolegi, na której też coś miało być, zaraz wrócić do domu i w końcu normalnie, choć na chwilę usnąć.

Spotkałem pewnych znajomych oraz – jak się okazało – dziewczynę kolegi kolegi, z którąś kiedyś połączyła nas romantyczna przygoda. Zaraz zaczęliśmy wszyscy się organizować: pozamawiane były taksówki, które miały zawieść nas na Ustronie, do knajpy, na miejsce. I wtedy po kilku piwach i paru szlugach, zacząłem analizować swój stan: czy czuje się lepie? Czy na tyle dobrze, żeby iść spać? Czy po wypiciu jeszcze kilku na Wigilie nie będzie za dużo? I kiedy tak myślałem, znaczy zwróciłem do swojej świadomości, konstrukcja runęła. Bo musiała. Okazało się, że od godziny śnię. Sen intensywny. Bajeczny, bardzo realny. W swojej podświadomości, znaczy we śnie, zwróciłem się do świadomości, by stan swój analizować: to było za wiele. Obudziłem się, ale moje obudzenie było natychmiastowe. Trwało, trwało, ja tam we śnie analizowałem i jakoś mi było ciężko, aż zacząłem się wybudzać, ale tak ciężko, ze samo przebudzenie przypominało bardziej odklejenie, po długich staraniach całkowite odklejenie. Z cmoknięciem. Cmok! I odklejony…

Spojrzałem na zegarek, te kilka piw, spacer z kolegą przez noc, papierosy, kilka zdawkowych rozmów, to wszystko zajęło mi około godziny, tyle spałem. Wiedziałem, wiem z doświadczenie, że sen już tej nocy nie wróci… Był jeden, niezbyt długi, ale też nie za płytki, głęboki, intensywny i zrobił co zrobić miał. Chyba nastąpiło przełamanie! Narodziłem się ponownie! Dziś będę spał jeszcze lepiej…

12Shares