Sam nie dojadałem godnie, drażni mnie żebrzący o strawę kot
Swoich kotów nie pamiętam. Swoje koty ledwo pamiętam. Te, co były na Świętokrzyskiej: jeden dwa dachowce, jeden pół Pers, jeden ćwierć Sjam – wiem, że były, bywały, jeden po drugim, nie razem, potem przestały być, odeszły, nie śmiercią naturalną, nie, były jakiś czas, wyszły przez drzwi lub balkonem nie pilnowanym, skoczyły, spadły, nie wróciły…
A ten Ryszard z Górniczy budzi we mnie uczucia sprzeczne. Po pierwsze, przypomina mi własne koty, Blacki, których nie pamiętam. Sentymenty…. Po drugie w jednej chwili rozśmiesza mnie i wzrusza, bawi i interesuję swoją kocią naturą, z drugiej drażni. Najmocniej puszczają mi nerwy, jak on błaga żebrze o jedzenie. A robi to nawet bezpośrednio po otrzymaniu saszetki kociej karmy mokrej. Suchą ma czas cały, ale nią gardzi.
W kwestii komunikacji Rysio jest ok. Wita się co rano, w ogóle dużo mówi gębowo. Oczywiście, swoje emocje i refleksje tłumaczy jeszcze na inne sposoby: mowa ciała, miny, zabawy albo ścieżki kierunki wydawałoby się bezsensownych spacerów, jednak mi chodzi o komunikację werbalną. Ta udaje mu się najlepiej. Odpowiada zaczepiony po imieniu. Prosi miaucząc. Krzyczy na innych po swojemu a i coś tam sobie pod nosem pomiaukuje na dowód, że ma swoje bogate życie wewnętrzne i jeśli nie ma nadziei na porozumienie z ludźmi, sam do siebie zagada, bo tak jest dobrze.
Wczoraj wróciłem po południu do pustego, bo bez dziewczyn domu i zaraz powitało mnie miauczenie przecież Rysi, która została. Piszczała może nie w swoje graniczne rejestry, kiedy to człowiek panikuje. Ale miauczała głośno i dobitnie. Nie byłem pewien, czy apeluje o strawę, czy ma coś innego na myśli. Czy cieszy się z mojego powrotu, w końcu kilka godzin ja rzucałem ludzi na macie, ona siedziała sama na Górniczy; czy miauczy w abstrakcji radośnie i spontanicznie, czy chce mnie powiadomić o jakichś zmianach, które zaszły podczas mojej nieobecności?
Duży pokój: zdejmuję czapkę i okulary, przedpokój, zzuwam trampki, po drodze odpinam zegarek, wypijam szklankę soku, który na szczęście w zapomnieniu pozostawiło któreś z dzieci. Idę do toalety, potem umyć ręce, następnie do kuchni. Zadając kłam Jej przekonaniom, sprzątam często, można powiedzieć nieustannie. Jak coś widzę, zaraz się za to zabieram. Przed wyjściem do Dojo widziałem w kuchni, więc pozmywałem, wyczyściłem kuchenkę gazową, zamiotłem podłogę. Nie wspomnę, że gotowałem, bo to się nie liczy. Jak twierdzi Ona, robię zakupy spożywcze i gotuję całe gary zup, durszlaki spaghetti, patelnie kotletów i rondle gulaszy tylko dlatego, że sam jestem głody. Według niej, nie robię tego z myślą o innych, choć kupuję i gotuję dla co najmniej czwórki. To jednak tylko z myślą o sobie… Z potrzeby swojego głodu zaspokojenia. Dlatego nie wspomnę, że gotowałem, bo na prawdę byłem sam, więc gotowałem dla siebie. Ale posprzątałem. Wchodzę, a tu ryż na podłodze! Gotowany, więc Rysia nie wyciągnęła z szafki wora z długoziarnistym i nie bawiła się niewinnie. Mój wzrok pada na palnik, gdzie pozostawiłem patelnię, na której – przykryte szczelnie pokrywką odpowiednią – pozostawiłem sobie udko pieczone smażone kurze z ryżem właśnie, w sosie curry. Tylko szczelina między – chciałoby się powiedzieć brzegiem pucharu, jednak brzegiem patelni. Szczelina na tyle rozwarta, że zieję przez nią taflonowe dno patelni, gdzie dziura, miejsce po kurzej ćwierci. Tylko ten ryż na podłodze, tylko ten ryż na patelni, śladu po udku podudziu, natknąłem się, owszem, w przedpokoju na kości jakieś drobiowe, ale byłem pewien, że to te z rana, bo już Rysie obdarowałem kąskiem, wiem, że lubi jako uzupełnienie diety, obgryza z apetytem, inne to, inaczej atrakcyjne niż jej kocie mokre czy suche… A tu nie… Zżarła mój obiad pozostawiony z myślą, że wrócę z treningu po trzech godzinach głodny. I zjem z chęcią. Nie kupiłem sobie na berzie kebaba, żeby zaoszczędzić a tez z myślą o tej patelni. Nie zjadłem zapiekanki czy innego hot doga w budzie już na Akademingo, bo wiedziałem, że mam w domu naszykowane.
Wybaczyłem i dziś rano dużo rozmawialiśmy.
Więc, co o tym myślisz?